poniedziałek, 11 czerwca 2012

Jak przeżyć Euro i nie zwariować

Że nie oglądam nałogowo meczy - nie da się zaprzeczyć. Fakt faktem - od lat za to oglądam te najważniejsze, ale monotematyczność pt. Euro w mediach, rozmowach w sklepach i na przystankach potrafi się sprzykrzyć.
Telewizor zamieniłam więc na telewizję internetową. Radio na audiobooki. Trzecia książka od piątku to niezły wynik, do tej pory słuchałam jednej, dwóch tygodniowo.
Ale najlepszą zabawę mam po wyjściu z domu. Liczenie flag na samochodach. Chociaż fakt, po dwusetnej już potrafi się znudzić.

Wznoszę pieśni dziękczynne do niebios, ze X nie jest typowym fanem futbolu, bo tego bym raczej nie zniosła. X bardziej przeżywa  przeniesiony na dzisiaj finał wielkoszlemowy  :)
Dzięki temu nie ma problemu z oderwaniem Go od telewizora i można ruszyć kuper z domu. A warto, bo w czasie ważniejszych rozgrywek świat ulice i sklepy pustoszeją, jakby ludzkość wymarła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz