środa, 6 listopada 2013

Kalejdoskop.

Karuzela się kręci, świat wiruje, czas tak pędzi, że w głowie mi się zawraca. Zmiany. Zmiany. Zmiany. Od stanu cywilnego, nazwiska poczynając, po niedługą oczekiwaną przeprowadzkę. W pracy oczywiście też wieczne nowości - czyli paradoksalnie nic nowego.

O pracy pisać mi się nie chce, w życiu tyle się dzieje, że praca - ważna jak by nie było - staje w kolejce za innymi sprawami.
Wybieramy AGD, cegłę, gresy, drewno. Nowe mieszkanie nabiera kształtów. A ja niecierpliwię się coraz bardziej, żeby już na powrót zamieszkać na ukochanym Starym Podgórzu. Już śnię o tych spacerach w ukochanych miejscach, które tak dobrze znam.

A już za parę dni lecimy na wyczekany urlop. Więc napięcie wzrasta. Dzieje się, czasu na nic nie ma. Po powrocie będę miała ledwie 2 tygodnie na kupienie wszystkiego - od garnków po serwetki papierowe. Moje mieszkanie idzie do wynajęcia włącznie z całym wyposażeniem, w nowym wszystko ma być nowe, oprócz nas, dwójki zgredów :)

Do tego dochodzą zbliżające się święta, kupowanie prezentów, gorący okres w pracy.
Nie ma nudy.