środa, 6 listopada 2013

Kalejdoskop.

Karuzela się kręci, świat wiruje, czas tak pędzi, że w głowie mi się zawraca. Zmiany. Zmiany. Zmiany. Od stanu cywilnego, nazwiska poczynając, po niedługą oczekiwaną przeprowadzkę. W pracy oczywiście też wieczne nowości - czyli paradoksalnie nic nowego.

O pracy pisać mi się nie chce, w życiu tyle się dzieje, że praca - ważna jak by nie było - staje w kolejce za innymi sprawami.
Wybieramy AGD, cegłę, gresy, drewno. Nowe mieszkanie nabiera kształtów. A ja niecierpliwię się coraz bardziej, żeby już na powrót zamieszkać na ukochanym Starym Podgórzu. Już śnię o tych spacerach w ukochanych miejscach, które tak dobrze znam.

A już za parę dni lecimy na wyczekany urlop. Więc napięcie wzrasta. Dzieje się, czasu na nic nie ma. Po powrocie będę miała ledwie 2 tygodnie na kupienie wszystkiego - od garnków po serwetki papierowe. Moje mieszkanie idzie do wynajęcia włącznie z całym wyposażeniem, w nowym wszystko ma być nowe, oprócz nas, dwójki zgredów :)

Do tego dochodzą zbliżające się święta, kupowanie prezentów, gorący okres w pracy.
Nie ma nudy.

niedziela, 20 października 2013

Powrót z zaświatów.

Może to zwykłe, a może niezwykłe, ale ostatni raz pisałam tu 21 października 2012. Jutro moja równy rok.

Może to jesień z jej refleksyjnym duchem sprawiła, że zatęskniłam za pisaniem. A może fakt, że pozamykałam kilka ważnych spraw i pojawiła się w moich myślach przestrzeń na inne sprawy.

Cóż, zaszło trochę zmian. Zamiast pierścionka z brylantem noszę teraz na serdecznym palcu obrączkę. Szykuję się do przewrotu kopernikańskiego, bo wracam na południe Krakowa, do ukochanego Podgórza - już za parę tygodni, w magiczne miejsce, o którym jeszcze rok temu nawet nie przyszłoby mi do głowy pomarzyć, a dziś szukam odpowiedniej cegły do obłożenia ścian, dobieram białe drzwi i wybrzydzam z wyborem rolet rzymskich. Mój mąż potrafi zaskoczyć, jak nikt inny. Im mniej coś wydaje się prawdopodobne, tym większa przy nim szansa, że to się zdarzy.

Przed nami wciąż jeszcze wakacje. I tu też w wersji nieoczekiwanej.

Trochę w tym roku pobujaliśmy się po Polsce i Europie.
Więcej chyba przekażę, wrzucając parę zdjęć, niż opisując w tysiącach znaków różne chwile.

















































niedziela, 21 października 2012

Pożegnanie ciepłej części roku

Pożegnaliśmy z Xem względnie ciepłą porę roku. Świadomi prognoz, stwierdziliśmy, że nie można zmarnować weekendu na nudy na kanapie i ruszyliśmy w trasę.
Pogoda była obłędna. Ciepło, jak latem, rano cudna mgła, od południa turkus nieba, przechodzący w szafir i pełna żarówa słońca.
Trochę pochodziliśmy, udało nam się nawet znaleźć jedno miejsce, w którym do tej pory nie byliśmy. Wszystko w odległości 50 km od Krakowa.

A wczoraj wieczorem po wojażach udało się też kino. Film z Allenem, choć nie jego. Miło się oglądało, zabawna, ciepła historia: "Paryż Manhattan". Historia kobiety, która szuka miłości. A mieszka z Allenem w pokoju - tak sobie gaworzy z jego plakatem a on z nią. W sam raz na takie wyjście po dniu pełnym ładnych widoków i dobrego jedzenia.

Weekend z kawą, szarlotką, dobrym obiadkiem, fajnymi wycieczkami, sympatycznym filmem wynagrodził mi kilka ostatnich nieco stresujących dni. A od jutra znów walka z czasem - byle do piątku. I cóż - jeśli wierzyć w prognozy - byle do wiosny.