czwartek, 31 maja 2012

Spotkania.

Znów wciąga mnie machina zapieprzu w pracy. Coraz trudniej przewidzieć i zaplanować choćby  bieżący dzień, bo nigdy nie wiadomo, co się zdarzy. A jak tu się umówić z kimkolwiek, kiedy o tym, że się wychodzi o ludzkiej porze, człowiek dowiaduje się 2 minuty przed wyjściem. W odwrotną stronę - podobnie. Można już zmierzać ku drzwiom i musieć zawrócić. Bo terminy, dedlajny. Sranie w banie.

Cudem udało mi się spotkać w ostatnich dniach z E. i z Dziewczynami. U E, jak zawsze, dobre ciacho, winko i pogaduchy. Tym razem w ogródku, w końcu trzeba korzystać, kiedy się da i wychodzić na powietrze.

A Dziewczyny, jak to Dziewczyny. Było dynamicznie. Kelner w ulubionej knajpce parę razy miał minę wskazującą na to, że nie za bardzo jest nas w stanie ogarnąć i nadążyć za nami. Najpierw zasiadłam z M1 (Wszystkie trzy mają imię na M :). w ogródku. Ona piwko, ja cyderek. Gadka, szmatka, żale M1 na przyszłego byłego męża, bo rozwód w planach. Co się dziwić, skoro M1 odkryła ostatnio, że uroczy i sympatyczny Pan Małżonek przez 17 lat małżeństwa był bardziej uroczy i sympatyczny dla młodszej Pani. Potem dotarła M2, ze świeżymi wieściami, że już po rozwodzie, z nową pracą. Po krótki apdejcie na stoliku wylądowały karty, bo to już tradycja, że M1 wróży nam przy naszych spotkaniach. Co więcej, to już tradycja, że te wróżby niemal co do joty zawsze się spełniają. Więc wybuchom śmiechu towarzyszy jednak pewna powaga. elner omiata sytuację wzrokiem i znika.
Schowałam pierścionek do torebki, żeby nie zdradzać niczego nieświadomym jeszcze dziewczynom i sprawdzić, czy M1 zobaczy coś w kartach. Ba. Pierwszy rzut oka i stwierdzenie: Wszystko, co było do tej pory w twoim życiu można już zamknąć, bo wszystko się zmieni. A po chwili: Będziesz brała udział w jakiejś ogromnej imprezie.
Tu już nie wytrzymałam i pokazałam pierścionek. Szaleństwo, jakie się rozpętało przerwało na szczęście pojawienie się M3. M3 dla odmiany postanowiła zamienić singielskie życie na romans i już pomieszkuje ze swoim chłopakiem. Też M. Nowa kolejka piw, cydrów... Rozmowy, wieści, wspomnienia. Przenosimy się do środka, bo zimno. Kelner wpada do ostatniej sali i widząc nas pod ścianą oddycha z ulgą. Nie uciekłyśmy bez płacenia.  Na stół trafia mój świeżo kupiony chleb z ziarnami. Skubiemy go, aż zjadamy prawie cały. Tak bez niczego. Do cydru i piwa. Kelner stara się ukryć zszokowaną minę. Tradycją jest, że zawsze nas przeganiają z miejsca, w którym siedzimy. A to DKF, a to impreza zamknięta. No więc musiałyśmy kolejny, trzeci raz zmienić stolik. Gdyby nie fakt, że następnego dnia trzeba było wcześnie wstać do pracy, pewnie posiedziałybyśmy sporo dłużej. Ale i tak było super.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz