wtorek, 15 maja 2012

Pierdoły.

Oj no, wzięło mnie. Jak już spokojnie odetchnęłam po zaklepaniu kasztelu na wesele, wyborze fotografa za słoną kapuchę i niestety nietaniego, ale podobno wymiatającego DJ-a, to zaczęły mnie jednak obchodzić pierdoły. W końcu będą jakieś zawieszki na flaszki. Zaproszenia. Winietki. Ozdóbki. Wstążeczki, kwiatuszki. Srutu-tutu, majty z drutu. A gdybym tak miała buty w kolorku jakimś ciekawszym, niż biele i szampany... A gdyby tak bukiet taki a śmaki...

No i się jakoś tworzy koncepcja kolorystyczna. Chyba coś w ten deseń kwiatowo-kolorystyczny:






No i jeszcze zaproszenia... Ech... Typów mam tysiąc, ale jedno mi zapadło w pamięć, bo nie jest przesadzone, tłoczone, zdobne we wstążki, kokardki i inne duperele.
Martwi mnie tylko jedno.
Za nic, ale to za nic nie jestem sobie w stanie wyobrazić kiecki. Nie i już. Całe szczęście, że mam jeszcze sporo czasu i nie muszę się tym specjalnie martwić. I tego się trzymam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz