niedziela, 2 września 2012

Pożegnanie wakacji.

No i skończyły się wakacje. Znajomi nauczyciele w ostatnich dniach wydają się najbardziej pożałowania godnymi istotami na świecie. Myślę, że pomogłoby im, gdyby popracowali u mnie w korporacji po 10 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu, bez 2-miesięcznych wakacji, ferii i przerw świątecznych w perspektywie. Co poniektórzy z nich, słysząc o tym, że za kilkanaście dni wyjeżdżam na urlop, wzdychają w stylu "ale ci zazdroszczę, tobie to dobrze".
Ano dobrze - zajebiście wręcz. Z tym, że ja nie kończę właśnie 9-tygodniowego wypoczynku.

Dla mnie koniec wakacji oznacza tylko rychłe nadejście jesieni, ochłodzenie za oknem, więcej ludzi w pociągu, zmiany ramówek telewizyjnych i może większe korki na krakowskich drogach. W sumie to się cieszę, że gówniażeria, która mi od czerwca klnie, popija i wrzeszczy za oknem, zostanie nieco ujarzmiona. Wszystko dobre, co się dobrze kończy ;)

Odpoczywam sobie po pierwszym w tym tygodniu dniu pracy. Jeszcze 5 przede mną. X też nie próżnuje. Przesiaduje w firmie nieraz do nocy. Własny biznes nie oznacza leżenia do góry brzuchem. Wyjazd za wyjazdem, nowe projekty. W tym tygodniu widzieliśmy się raz - w środę. Jak nic nie wyskoczy, może zobaczymy się jutro. Byle do urlopu, a potem jak znam życie powrót do szaleństwa. Nie narzekam, bo to nic nie pomoże. Widać światełko w tunelu, trudno tylko określić, jak długi jeszcze jest tunel :)

Tymczasem polscy paraolimpijczycy biją rekordy, zdobywają po 5 medali dziennie i robią wszystko to, czego olimpijczycy nam pożałowali.


5 komentarzy:

  1. Moja koleżanka z redakcji (w sumie to naczelna:P) dała mi ironicznie do zrozumienia, że ciągle wymiguję się pracą, a przecież ona też pracuje i jakoś daje radę napisać 15 artykułów w tygodniu. No tak... tyle, że ona pracuje poniedziałek-piątek, weekendy wolne, chłopa też nie ma, ma stałe godziny pracy, a nie to, co ja: raz na rano, rad po południu - praca do 24:15 - organizm nie może się do tego przyzwyczaić, więc śpię czasem do 10-11 w południe, facetowi też trzeba dużo czasu poświęcić.
    Łatwo się mówi, a gorzej pogodzić to wszystko razem. Także rozumiem Cię Kochana:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, ja to przynajmniej facetowi poświęcać dużo czasu nie muszę, bo ostatnio tak go rzadko widzę, że to mały procent czasu w tygodniu... Ale fakt faktem, że jak ktoś nie popracuje do oporu, nie zatańczy chocholego tańca między obowiązkami zawodowymi, domowymi, naukowymi i innymi zobowiązaniami, to nie zrozumie, co to brak czasu...

      Usuń
    2. Masz całkowitą rację:)Pozdrawiam gorąco!:*

      Usuń
  2. na szczęście Twój urlop chyba już lada dzień (sądząc po poprzednim wpisie)?
    jeśli tak, to miłego wypoczynku :)
    RH

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, już za 3 dni... przebieram już nogami na samą myśl, a w pracy ledwo siedzę :)

      Usuń